czwartek, 23 marca 2017

Pandora → Widmo przyszłości?

Tytuł: Pandora
Reżyseria: Park Jung-woo
Premiera: 7 grudnia 2016
Główna obsada:
-Jae-Hyeok : Kim Nem-gil
-Jung-Hye : Moon Jeong-hee
-Prezydent Korei Południowej : Kim Myung min
Długość filmu: 136 minut



 To nie jest "wielki szybkowar", to puszka Pandory, 
która po otwarciu niesie za sobą katastroficzne skutki...



     Korea Południowa, głównym ośrodkiem przemysłu małego miasteczka jest elektrownia atomowa, której blok pierwszy został zbyt szybko oddany do użytku. W wyniku nagłego trzęsienia ziemi dochodzi do uszkodzenia elektrowni - miejsca pracy okolicznej ludności, która wiedzie życie o krok od morderczej konstrukcji.

Źródło
     Film nie przedstawia faktów, które zadziałały się w przeszłości, jednak to fikcja, która jest bardzo prawdopodobna w obecnym świecie. Energia wytwarzana przez elektrownie to skarbonka zasilająca ogromne powierzchnie na lata, ale też rzecz trudna do opanowania podczas awarii, niosąca ogromne skutki uboczne. 

     Pandora pokazuje nam życie zwykłych ludzi w małym miasteczku, którzy żyją jak każda inna osoba, ale w terenie elektrowni. Codziennie chodzą na zakupy, jedzą śniadanie, ubierają uniformy i jadą pracować nad aparaturą i działaniem konstrukcji, niestety za marne gorsze. 

     Naszym głównym bohaterem jest Jae-Hyeok, którego ojciec i brat zginęli w miejscu, które codziennie odwiedza. Jest młodym i buntowniczym facetem, żyjącym z matką, siostrą i jej synem oraz miłością - Jung-Hye, również pracującą w elektrowni, ale z mniejszym wkładem fizycznym. Hyeok na dniach chce wyjechać do Ameryki, by oddać pieniądze matce i rzucić obecną pracę, której nienawidzi. Wokół robi zamęt i skupia uwagę tylko na swoich problemach. 

Źródło
     Jak możemy się domyśleć, natura staje na drodze bohatera i skłania go do refleksji. Trzęsienie ziemi niesie tak katastrofalne skutki, że kopuła elektrowni leci w powietrze, zanim jeszcze władze rozkazują wentylację. Promieniowanie wznosi się do atmosfery, chmura radioaktywnego pyłu przesuwa w stronę lądu, a ludzie za wszelką cenę próbują powstrzymać olbrzymią Pandorę i kolejny wybuch. 

     Młody pracownik przechodzi przemianę i za cenę życia pozostaje w środku, ratując przyjaciół. Dorasta bardzo szybko, ale w normalnym funkcjonowaniu przeszkadza mu zżerające od środka promieniowanie i choroba popromienna. W Korei panuje zamęt, strach i wszechobecna śmierć. Kto by się spodziewał, że los kraju będzie leżał w jego rękach.

     Ciekawą personą tego filmu jest prezydent, który sam nie wie co dzieje się w państwie. Za sprawą rządu i premiera, nie dochodzą do niego żadne wiadomości. Budzi się z przysłowiową "ręką w nocniku", stając przed najgorszą z możliwych sytuacji. Jednak nie tylko on ma problemy z władzą. Sam dyrektor elektrowni nie zna się kompletnie na takiego typu konstrukcjach i zleca pracownikom nieracjonalne zadania. By nie dopuścić do większego niebezpieczeństwa, manetkę przejmuję były pracownik, doskonale poruszający się po obiekcie. 

Źródło
     Przejdźmy do rzeczy, która często przesądza o ocenie filmu - obraz. Ludzie to sroczki, które pędzą do wszystkiego co się mieni i  potencjalnie wygląda ciekawie. Ekipa spisała się tutaj na medal. Efekty specjalne podbiły moje serce, jak i dźwięk, sam pomysł i udział aktorów. Wszystko wyglądało bardzo realistycznie i muszę powiedzieć, że nie raz siedziałam ze wstrzymanym oddechem - ze względu na akcję, jak i promieniowanie, które dosłownie latało po ekranie i bałam się, że czegoś się nawdycham.

     Aktorzy mnie nie zawiedli i prócz majestatycznego zachowania, odwagi i gry, bardzo fajnie ukazali zachowania i mimikę koreańczyków. (W końcu nimi są, prawda?) Widać było, że to matka ma największe prawo do głosu, a ich kłótnie nie raz wywoływały uśmiech na mojej twarzy. 

     Zakończenie filmu jest nieprzewidywalne i z samego początku nikt by się nie spodziewał, że Hyeok postąpi tak, a nie inaczej. Aż trudno powstrzymać się od spojlerowania. Niemniej jednak, to na pewno jeden z lepszych filmów, które miałam okazję obejrzeć, a gust mam bardzo wąski i trudno mnie zainteresować. Jest godny polecenia chociażby ze względu na kilka aspektów: niebezpieczeństwo pracy w elektrowni i samego budynku, głupotę ludzką, dojrzewanie pod wpływem pewnych przeżyć, a tych wątków można wymieniać i wymieniać... Jednym słowem - obejrzyjcie.

niedziela, 19 marca 2017

Tag from Hell #8

Kolejny TAG od Agnieszki z bloga Książka od kuchni. Tym razem przychodzę do Was z ukochanymi, często wmuszonymi lekturami! Zobaczcie jak wyglądała moja przygoda z tymi książkami.


1. Moja ukochana lektura szkolna to...
Jak na razie są to Dziady naszego kochanego wieszcza. Kto jak kto, ale wszelaka tematyka związana z duchami, morderstwami i zbrodniarzami to coś, co mnie zawsze interesuje.

2. Najgorsza lektura szkolna, jaką przeczytałam, to...
Co prawda nie przeczytałam nawet jednego całego rozdziału, ale Quo Vadis totalnie rzuciło mną o ścianę i nigdy nie skończyłam tej lektury. Ta historia do mnie nie przemówiła, nawet pomysły Nerona.  

3. (Pierwsza) lektura, której nie przeczytałam, to...
Czyżby Dzieci z Bulerbyn? Sama nie znam przyczyny, dlaczego nie przeczytałam tej pozycji. Pamiętam tylko, że wrzuciłam ją głęboko w szafę i.... no właśnie, co dalej?

4. Lektura szkolna, którą przeczytałam więcej niż raz, to...
Oskar i Pani Róża, Mitologia (każdy wie która) - obowiązkowo w gimnazjum, jak i liceum, Makbet. Z tych wszystkich najbardziej przypadł mi do gustu Oskar i kto wie, może niedługo przypomnę sobie jeszcze raz jego historię. 

5. Lektura szkolna, do której wróciłam po latach, to...
W tej chwili nie przypominam sobie takiej sytuacji. Kanon lektur raczej nie jest dość bogaty w coś, co mogłoby mnie zainteresować ponownie.

6. Lektura szkolna, którą przeczytałam zanim dowiedziałam się, że jest lekturą, to...
Cierpienia młodego Wertera - przeczytana "nielegalnie", gdyż jedna z bibliotekarek w gimnazjum nie chciała mi jej udostępnić do wypożyczenia.

7. Lektura szkolna, którą udało mi się przeczytać dopiero niedawno, to...
Mitologia. Za pierwszym razem nie przeczytałam jej tak jak mi kazano, czyli czytałam pobieżnie.


8. Lektura, która powinna zniknąć z kanonu, to...
Drodzy uczeni, którzy układacie kanony lektur w szkołach... Żądam o usunięcie naszego drogiego znajomego, Henryka Sienkiewicza z powyższej listy, gdyż psuje zdrowie każdemu uczniowi, któremu nakazuje się przeczytać dzieło tegóż autora. Dlaczego nas katujecie tymi obowiązkowymi, cudownymi pozycjami?

9. Książka, która według mnie powinna być lekturą szkolną, to...
Uczniowie by się przerazili, gdyby kazano im przeczytać Metro 2033, które w ich oczach wydawałoby się istną cegłą nie do przebrnięcia.  Książka ciekawa, a przede wszystkim ucząca jak postępować podczas zagrożenia życia, nie dać się wewnętrznemu głosowi i przetrwać w czasach, w których możemy znaleźć się nawet za kilka minut.

10. Lektura dowolna to ostatnia lektura przerabiana w czerwcu na języku polskim. Nauczyciel nie podaje żadnych wytycznych, uczeń sam wybiera książkę, którą chce przeczytać i zaprezentować w klasie. Co sądzisz o idei "lektury dowolnej"?
U mnie w gimnazjum, zawsze pod koniec roku, chętne osoby przedstawiały przed klasą książki, które przeczytały. Pomysł wspaniały, poszerzał wiedzę uczniów, którzy nigdy nie przeczytali żadnej książki od deski do deski. Taka prezentacja też równała się (często) z podwyższeniem oceny semestralnej, więc uczniowie czytali jakby z własnej woli, ale na cele dobrej oceny. Moim zdaniem, bardzo fajny pomysł, można się wypowiedzieć o tym, co się lubi, a jednocześnie zainteresować innych "analfabetów".


środa, 15 marca 2017

"Alkohol, prochy i ja"

Tytuł: Alkohol, prochy i ja
Autor: Barbara Rosiek
Liczba stron: 160


"Codziennie rano budzę się z kacem życia."

  



Życie nie zawsze jest kolorowe i przyjemne. Są ludzie, którzy zboczyli z poprawnej drogi i tułają się po świecie, szukając swojego kąta, przyjaciół, rodziny, często samego siebie. Kiedy my patrzymy na świat przez różowe okulary nigdy nie pamiętamy, że wszystko nie kręci się wokół nas, a w pobliżu jest ktoś kto podświadomie zmaga się z czarnymi myślami, chorobą, poglądami.



     Kolejna książka spod pióra dawnej alkoholiczki i narkomanki - Barbary Rosiek. Znów zwraca uwagę na rzecz, w którą łatwo wejść, ale nie łatwo wyjść - nałóg, odstawianie napojów wysokoprocentowych i narkotyków. Pokazuję swoją drogę do "czystości" i na tyle, ile może, normalnego życia. Ta pozycja to także przestroga. Kiedyś pijałam gin z tonikiem, później koniak z coca-colą, teraz spiryt z sokiem pomarańczowym... 

     Poruszenie problemu używek skłania do refleksji i pokazuje, że należy trzy razy zastanowić się nad swoim wyborem. Czytając ten pewnego rodzaju pamiętnik, poznajemy psychikę autorki, której myśli przelewają się na karty papieru - a potem wchłaniają się głęboko w psychikę czytającego.

Źródło
     Raz przećpanie, raz powieszenie na rurach w łazience, innym razem mieszanka leków. Śmierć to "przyjaciel" tej pozycji, nie odstępuję o krok ani od książki, ani od Barbary Rosiek. Nękana przez czarne myśli dzieli się tym wszystkim, wspominając o próbach i myślach samobójczych. Do nagannych czynów pcha ją również, jak tłumaczy, przywoływany wielokrotnie diabeł - Ogoniasty. 

     Świat, wokół którego kręci się książka, odsłania kartę umysłu autorki. Pokazuje też, że pomimo wszelkiego rodzaju używek, narkoman też jest człowiekiem i potrzebuje wsparcia. Widzimy jak bardzo Rosiek szanuję swoich bliskich - matkę, przyjaciół, lekarzy od serca, czy kota. Każda zła rzecz, która im się przytrafia, boli ją dwukrotnie mocniej. Odpycha od siebie samotność, chociaż nie zawsze daję radę.

     Charakterystycznym elementem lektur spod jej pióra, są chaotyczne i często niezrozumiałe, pozbawione sensu wypowiedzi. Tak było w Ćpuńce, tak jest teraz. To pewnego rodzaju unikalność, ale aby zrozumieć jej słowa, trzeba myśleć. Nie jest to szybka, przyjemna książka opowiadająca o życiu. To bardzo poważna rozmowa Rosiek z samą sobą, jej uzależnieniami i bogiem. 

Źródło
     Moje przemyślenia odnośnie tej książki są dwojakie. Z jednej strony porusza ciekawy i trudny temat, z drugiej zaś sądzę, że autorce brakuje już pomysłu na ubranie tej samej historii do następnej książki. Płodzenie takich wspomnień przez B.Rosiek nie nadaje im już oryginalności i własnego wydźwięku.  (opisuje to we wcześniejszych pozycjach)

     Psychika ludzi zagubionych jest trudna, ale musimy wiedzieć, że takie osoby tez istnieją. Alkohol, prochy i ja idealnie odzwierciedla to, co dzieję się w podświadomości uzależnionych. Warto po nią sięgnąć, aby chociaż trochę orientować się co dzieje się w świecie. 

Wydawnictwo: Mawit Druk

czwartek, 9 marca 2017

London Books | Journey 2017

Hello everyone!
Dziś przychodzę do Was z czymś nowym, a dokładniej z wpisem książkowym, ze specjalną dedykacją dla lektur, które spotkałam podczas warsztatów językowych w Londynie. Jak każdy książkoholik, zwracam uwagę na każdy egzemplarz, a jeszcze bardziej na ich zbiorowisko. 

1. Pierwszym, najbliżej znajdującym się miejscem z tymi pięknościami, była księgarnio-kawiarnia Halcyon Books. Kupno używanych książek, często w idealnym stanie, za dogodną cenę, a dodatkowo możliwość zakupu kawy/herbaty, by móc poczytać od razu po zakupie, a może nawet przed, sięgając po randomową pozycję. Dodatkowo "księgarnia" ta skupuje lektury od innych osób. Z wierzchu wygląda cudownie, środek oszałamiający i chwytający za serce, podczas patrzenia przez szybę.

266 Lee High Road; 1 Greenwich South St.
2. Londyńska kuchnia to typowo jedzenie wielokulturowe i różnorodne. Od fish&chips po paelle, tureckie słodycze i sery. Borough Market to kolejne miejsce, gdzie mogłam podzielić się miłością do książek. Tutaj liczyła się własna inwencja twórcza, którą dopisywało się do rozpoczętego zdania. Co ja bym mogła zrobić? Przeczytać/napisać książki. A Ty, co chcesz zrobić przed śmiercią? Taka cudowna ściana tylko przy akompaniamencie kuchennych dźwięków.

Borough Market London
3. Historia kołem się toczy, a w Muzeum Brytyjskim również kołem toczą się książki. Cóż może być lepszego dla umysłu ścisłego od koła z lektur? Cieszy oko i umysł.

The British Museum
4. Czwarty punkt zaczepienia również znajduję się w Muzeum Brytyjskim, a dokładniej w Królewskiej Bibliotece. Osobna sala przeznaczona na zbiory książkowe oraz rzeźby, wazy, zastawy stołowe. Idealne połączenie sztuki wyrabianej przez ludzkie ręce i ludzkie umysły.

King's Library; The British Museum
5. Museum of London Docklands i jego skromna biblioteczka! Nie ważne ile, ważne, że jest. W miejscu przepełnionym historią doków nie brakło jednak kilku papierowych książek. Jak można się spodziewać, wszystkie wspominały o Londynie - genezie, jak i rozwoju.

Museum of London Docklands
6. Kto powiedział, że każda czerwona budka w Londynie wygląda tak samo? To kłamstwo! Oto przed Państwem budka telefoniczna z książkami! Świetny pomysł na wykorzystanie czerwonych słupków, z których, w dobie telefonów komórkowych, mało kto używa. Zainteresowani wybierają sobie książki, albo zostawiają swoje, już przeczytane, których chcą się pozbyć. Takową budkę w Londynie minęłam tylko raz.


7. Gratka dla fanów H.Portiera, a dokładniej kontynuacji jego przygód - Harry Potter i Przeklęte Dziecko. To miejsce oferuję sztukę teatralną Przeklętego Dziecka. Nie tylko możecie wejść w świat umysłem, czytając książkę, ale i obserwując ją na scenie.

Harry Potter and the Cursed Child
Krótki wyjazd, ale bardzo aktywny i pełen różnorodnych książek. W tym wspaniałym miejscu znajduje się więcej takich atrakcji. Trzeba wspomnieć, że to właśnie w Londynie J.K.Rowling szukała inspiracji i ścieżek Pottera, którymi możemy chodzić. Powyżej przedstawiłam tylko miejsca, które mogłam ujrzeć na własne oczy. To, czego jeszcze nie odkryłam, zostawię na kolejny wypad w stronę Wielkiej Brytanii.

Za zdjęcia i wszelakie sesje dziękuję mojej lewej i prawej ręce - Oldze i Magdzie

poniedziałek, 6 marca 2017

"Igrzyska śmierci"

Tytuł: Igrzyska śmierci
Seria: trylogia; Igrzyska śmierci (tom pierwszy)
Autor: Suzanne Collins
Liczba stron: 350


"Nie dajcie się zabić."


Okrutne władze, reżim, okrucieństwo i niezmienna tradycja kształtująca społeczeństwo od pokoleń. Dwudziestu czterech losowo wybranych nastolatków, którzy co rok zmagają się z drugą osobą, w której umyśle rozbrzmiewa tylko jedno hasło : Zabić wszystkich, wygrać igrzyska... 




     Coroczne święto w Panem, gdzie spośród dwunastu dystryktów wybiera się po dwóch nastolatków rzuconym przeciw Głodowym Igrzyskom. Zabawie, która zawsze niesie za sobą ofiary, krew i okrucieństwo, połączone z przeciwnościami losu, którymi dowodzą organizatorzy. Wszystko po to, by uczcić dożynki i rozbawić upragniony rozlewu krwi Kapitol. Peeta i Katniss - dwoje zwykłych osób, którzy złączeni odgórnie, zostają wybrani do reprezentowania swojego dystryktu na arenie... Siedemdziesiąte Czwarte Głodowe Igrzyska uważam za otwarte. 

Źródło
     Katniss - dziewczyna igrająca z ogniem oraz Peeta - syn piekarza, który w wieku pięciu lat zakochał się w małej Katniss. Po wielu latach nieświadomego życia w Dwunastym Dystrykcie, coroczne Igrzyska łączą ich ponownie. Tym razem życie jest znacznie trudniejsze, a wokół panoszą się tylko ludzie, którzy chcą ich śmierci. 

     Sami bohaterowie są zupełną odwrotnością. Kat jest buntownicza, dobrze obcuje z naturą a od dziecka poluje nielegalnie poza murami swojego dystryktu. Peeta nie tyle odznacza się swoją siłą, ale również bojaźliwością i pewnymi przypuszczeniami, które zaprzątają mu głowę przed ważnym ruchem. Czy w tej parze to właśnie Katniss pokazuje swoją wyższość?

     Fabuła nasycona jest brutalnością - ze stron głównych bohaterów, jak i pobocznych. Do samego końca nie wiemy jak na prawdę potoczy się akcja, a postacie giną co chwilę. Jednak łatwo wywnioskować kto przeżyje i będzie musiał stoczyć bitwę z ostatnim uczestnikiem.

Źródło
     Pomysł samej książki jest dość ciekawy. Z jednej strony krwawe igrzyska, biedne dystrykty i huczący Kapitol, a z drugiej historia rodzenia się drobnej... miłości. Tak, niczego nieświadomi ludzie, którzy próbują odejść od miłosnych lektur, sięgają po igrzyska, a potem.... No właśnie. 

     Książka niewątpliwie zainteresuje młodszych, jak i trochę starszych czytelników.  Fabuła nie zwalnia, opisy są ciekawe, wyobraźnia czytelnika działa pełną parą. Cóż lepszego jest od dwóch kochających się osób, walczących "ramię w ramię" na arenie śmierci? Polecam ją każdej osobie, która chce poczuć trochę dreszczyku od strony Kapitolu.

Wydawnictwo: Media Rodzina

środa, 1 marca 2017

"Chłopcy 2. Bangarang"

Tytuł: Chłopcy 2. Bangarang
Cykl: Chłopcy (tom drugi)
Autor: Jakub Ćwiek
Liczba stron: 296




"-Chcesz powiedzieć, że masz tak ubogi słownik, że nie umiesz się wyrazić? - zapytał.
-Mój słownik jest na tyle opasły, że jakbym ci nim pierdolnął..."







     Powracają Zagubieni Chłopcy i ich seksowna mama - Dzwoneczek. Tym razem jeszcze bardziej wyrośli, ale ich wewnętrzne dziecko zostało na swoim miejscu. Wraz z dorosłością przychodzą problemy i nowe doświadczenia. Otoczenie zmienia się diametralnie, przyjaciele giną, a o życie trzeba walczyć dalej. Jak zakończy się ta historia okrzyknięta ze wszystkich stron BANGARANG!?

     Dorosłość to rzecz trudna, tym bardziej dla grupy Chłopców i Dzieciaków, nad którymi opiekę sprawuję jedna osoba - mama. Nadszedł czas, kiedy należy zarobić na życie. Druga Nibylandia, która znajduje się w opuszczonym wesołym miasteczku, zaczyna zmartwychwstawać, aby wykarmić mieszkańców i pozwolić im na coraz lepsze eksperymenty motoryzacyjne. Pokazują się też spore komplikacje wynikające w czasie. Czy Chłopcy dorosną?

Źródło
     Ćwiek wprowadza nowych bohaterów, rozszerzając przy tym otoczenie, w którym się znajdujemy. Mama wyjeżdża, a w tym czasie Druga Nibylandia organizuje Zjazd Chłopców - zjeżdżają się chłopcy z różnych stron świata. Przygotowania trwają ale jak można się domyśleć, nie wszystko idzie sprawnie. Zagubieni także mogą mieć swoich wrogów - w miasteczku pojawiają się wrogie gangi. Wszędzie jest krew, smutek i łzy, a nawet ofiary w postaci ciał najlepszych przyjaciół. Chłopcy zaczynają czuć smak rozgoryczenia i, co najważniejsze, śmierci.

     Dorosłość - nowy etap, nowe życie, nowe problemy. Cień dowiaduje się o położeniu chłopców, co sprowadza na nich zakaz używania magicznego proszku. Odpada wszechobecny towar, którym mogli handlować i zarabiać na życie. Kolejny aspekt dorastania. Zakazy i wstrzemięźliwość. 

     Autor pięknie wszystko ukazuje i łączy, przy tym nie rezygnując z tak wspaniałego świata i zachowań, które wykreował. Tym razem poznajemy wewnętrzne rozterki Kruszyny i jego kota - Pana Propera. Plusem tej pozycji jest rozdział przygód Propera, który ratuje inne kociaki, podróżując po zakazanym świecie Skrótu. Ten z pozoru łagodny kot dużo namieszał w tej części. Oj, bardzo dużo... W Nibylandii nikt się nie nudzi.

     BANGARANG! To właśnie to, w czym Chłopcy czują się najlepiej. Zawsze wstawiają się za siebie z tym głośnym okrzykiem. A jeśli nie za siebie, bo w tej części trochę zastopowali z bójkami (nie licząc akcji podczas Zjazdu), to w obronie Dzwoneczka. Ta opiekuńcza matka staje na głowie, aby jak najszybciej zdobyć kredyt na odnowienie Lunaparku. Niejednokrotnie wpada w tarapaty, które wywołują u "dzieci" ataki białej gorączki. 

Źródło
     W tej części, na samym końcu, prócz cudownych ilustracji bohaterów, znajdujemy dodatek prosto od autora! Czym on się obiawia? Rymowankami, piosenkami Chłopców i instrukcji grania w bardzo (nie)bezpieczną grę, którą zajmowali się sami bohaterowie. Niewątpliwie przyjazne rymowanki polepszają czytelnikowi humor po tym strasznym zakończeniu. A właśnie... Jakim zakończeniu?

     Autor nie zawiódł mnie i tym razem. Ominę tutaj zakończenie, które totalnie ścięło mnie z nóg. Miałem świadomość tego, co się wydarzy, i nie chciałem im tego robić... Ale jednak zrobił i złamał moje serce! Czy życie Chłopców nadal będzie takie jak wcześniej?

     Mnóstwo czarnego humoru, cudownych postaci i niebezpiecznych przygód w towarzystwie koni mechanicznych. Chłopcy powoli dorastają, a czytelnik widzi ich lekkie zmiany w sposobie myślenia. Tak jak pierwsza część, to lektura prosta i dość wulgarna, co przelewa się na lekkość w czytaniu. 

Za możliwość poznania kolejnych przygód Chłopców dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.