piątek, 30 września 2016

Nowy rozdział w życiu - Piekielny wrzesień

Wrzesień, kolejny rok szkolny i... nowa szkoła. Jakoś się w niej odnalazłam. Oczywiście pomińmy ten fakt, że opuściłam jeden tydzień - ten ostatni, najważniejszy tydzień września, gdzie wszystko mnie ominęło. Za to mogłam zająć się czytaniem, bo kto by był w stanie wstać i zrobić lekcje. Zaległości, rozszerzona matematyka, nowy materiał. Tak, tak, tak. Muszę dać sobie z tym radę. 
A teraz bez zbędnych przedłużeń, zapraszam do podsumowania.

Książki przeczytane we wrześniu:
-Korzenie niebios - 573 strony
-My, dzieci z dworca Zoo - 222 strony
-Lśnienie - 353/515 stron

RAZEM: 1148 stron

Król Piekieł : Lśnienie


Obszerna pozycja, horror wszechczasów. Muszę przyznać, że przygodę z Kingiem rozpoczęłam dość przyjaźnie. Pełno w niej grozy, może krwi nie tak dużo, lecz historie zawarte w jej wnętrzu przeszywają umysł czytelnika! Książka specjalna, gdyż pierwsza od Kinga.

Nowe książki:
Niestety we wrześniu na mojej półce nie zagościła żadna nowa książka.

Osiągnięcia:
We wrześniu przecięliśmy razem sześć tysięcy wyświetleń i dwudziestu obserwatorów. Nie powiem, że nie, jest to dla mnie pewnego rodzaju osiągnięcie. Dziękuję, że wpadacie na mojego bloga i poznajecie moje opinie na temat książek.
W tym tygodniu również wysłałam swoje opowiadanie na konkurs, zobaczymy co z tego wyjdzie. No i podesłałam je także jednemu z lepszych, polskich autorów - Adrianowi Bednarkowi. Czekam na wiadomość dotyczącą jego opinii na temat Nekromanki. Trzymajcie kciuki!

wtorek, 27 września 2016

Piekielne spotkanie z Bielikovem - LBA

Dość dawni temu, w odległej wakacyjnej przeszłości, dostałam nominację do LBA. Dzięki Daniel! Nominacji nie dostaje nikt, gdyż skończyli mi się blogerzy (to smutne). Mam nadzieję, że odpowiedzi i pytania Was zadowolą. 

1. Gdyby do Twoich drzwi zapukała Twoja ulubiona para literacka, co byś powiedziała/zrobiła?
Zacznijmy od tego, kto nią jest. Na piedestale stoi Tris z Tobiasem (tak, nadal). Na pewno bym się zdziwiła. (Kto kojarzy, ten wie. Nie będę spojlerować). Uściskałabym ich, naturalnie zaprosiła do środka. Załóżmy, że serię mam na swojej półce, więc poprosiłabym o autografy. Nie umiem teraz dużo powiedzieć. Żyłabym chwilą, jestem raczej osobą, która nie może planować takich spotkań. Wszystko wynikłoby w czasie. 

2. Jeśli musiałabyś pod groźbą śmierci wybierać między zastrzeleniem swoich dwóch ulubionych postaci (przeniesionych do naszego świata), zastrzeliłabyś jedną z nich czy siebie?
Jedną z nich. (Tak trudno powstrzymać się od spojlerów, zrozumcie). Ale chociaż Tobias zostanie dla mnie, ha!

3. Jeśli miałabyś do wyboru pokój na świecie na rok i wszystkie książki świata za darmo dla wszystkich, co byś wybrała?
Pokój na świecie jest mało prawdopodobną rzeczą (jak darmowe książki), chociaż ja i tak czekam na życie w metrze. Wybrałabym książki za darmo. Większość ludzi i tak by z tego nie skorzystała. Zebrałabym te książki (chociaż najpierw przydałby się jakiś wielki budynek, typu Wielka Biblioteka z Metra 2033-bez mutantów i innych niebezpieczeństw), przeczekała szał i sprzedała. Dużo by tu opowiadać...

4. Twój ulubiony autor okazuje się Twoim biologicznym rodzicem. Jak reagujesz?
Szok. Niedowierzanie. Jak mogłeś zabić tych bohaterów!A z drugiej strony cudownie, może pomógłby mi w mojej pasji pisarskiej.

5. Jaką postać literacką chciałabyś adoptować i wychować jak przykładna Matka Polka?
Co powiecie na nutkę grozy z bohaterkami książki Złe dziewczyny nie umierają (klik)? Zejdźmy na ziemię. Ja i Matka Polka?

6. Jeśli żyłabyś o jeden rok krócej za każdą postać, której nienawidzisz, umarłabyś szybko czy raczej wolno?
Stałabym się przeciętnym mieszkańcem planety, który użerałby się ze swoim życiem dość długo.

7. Jeśli wiedziałabyś, że po śmierci obudzisz się w trumnie po zamknięciu grobu, a miałabyś w niej ulubioną książkę i latarkę z baterią na dwa dni, wybrałabyś tradycyjny pochówek czy kremację?
Kto powiedział, że obudzę się w trumnie? Pozdrawiam wszystkich, którzy czytali moje opowiadanie (Nekromankę) i wiedzą o co chodzi.

8. Jeśli bohaterowie ostatnio czytanej przez Ciebie książki zamieniliby się z Twoimi rodzicami, byłabyś dobrze ustawiona?
Proszę, nie.

9. Gdyby została Ci godzina życia, pobiegłabyś pożegnać się z przyjaciółmi czy raczej została w domu i czytała, wiedząc, że i tak nie zdążysz zrobić tego w godzinę?
Napisałabym zbiorowy post na Facebooku i blogu, przy czym słuchałabym muzyki. Och, nie karz mi się głowić nad taką sytuacją.

10. Jak nazwałabyś swojego syna adopcyjnego?
Wymyśliłabym mu jakieś zabawne imię, na miarę roku w którym go adoptuję. Dzieciak będzie wolał wrócić do domu dziecka, bez wątpienia.

11. Zaskoczyło Cię coś? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Skądże.

środa, 21 września 2016

"My, dzieci z dworca Zoo"

Tytuł: My, dzieci z dworca Zoo
Autor: Christiane Felscherinow
Liczba stron: 222 (+ fotografie)

"Nie znam nikogo, kto wpadłby w nałóg wbrew własnej woli."


     Książka jest prawdziwą przestrogą przed próbowaniem jakichkolwiek narkotyków. Christiane F., zwyczajna nastolatka z Berlina Zachodniego, która w wieku trzynastu lat sięgnęła po "twarde" narkotyki - heroinę. Jest też narratorką w książce, pewnego rodzaju autobiografii.

Oskarża się uczennicę Christiane F. o to, że jako nieletnia, w pełni zdolna do odpowiedzialności prawnej...

     Christiane zamieszkała w jednym z większych osiedli Niemczech, gdzie otoczona była wszelkimi zakazami. Nie deptać trawników. Nie biegać po placu zabaw. Nie zrywać kwiatów. Nie wchodzić na górkę. Nie, nie nie. Każde nowe miejsce zabaw zaraz zostawało ogrodzone i obetonowane. 

    Co robi dziecko, kiedy cierpi na ciągłą nudę? Sięga po coś zakazanego. Najpierw chodzi w zakazane miejsca, w najgorszym przypadku wpada w złe towarzystwo. Początkowo - w wieku dwunastu lat - bohaterka zaczyna palić hasz. Stopniowo próbuję coraz to wymyślniejszych środków psychotropowych.  Kwasu, LSD, valium. Zadaje się z narkomanami i chodzi do "najnowocześniejszej dyskoteki Europy", gdzie młodzież przechodziła z narkotyków "miękkich", na "twarde" - heroinę. 

     Bardzo szybko uzależnia się od heroiny. Posuwa się do prostytucji, by zarobić na kolejną działkę. Kradnie, ucieka przed policją, nie wraca do domu, spędza mnóstwo czasu na dworcu, gdzie niejednokrotnie zasypia z igłą w przedramieniu...


      My, dzieci z dworca Zoo, to przede wszystkim idealny przykład, by brać pod uwagę to, co się robi. Zwykłe "próbowanie" środków psychotropowych w większości przypadków kończy się przedawkowaniem, uzależnieniem, śmiercią w złych warunkach.  

      Christiane opowiada nam swoją historię. Przybliża problemy nastolatków, które pomimo biegu lat, nadal są takie same. Ukazuje zachowania lekceważone przez dorosłych i podróż pod wielką górę, kiedy człowiek chce iść na odwyk. 

     Wielokrotnie chciała powstać, jednak towarzystwo nie pozwalało jej podtrzymać swoich wyborów. Ciągle upadała. Mimo wielkich bóli podczas odtruć, za każdym razem sięgała po narkotyki. Można zauważyć w tej pozycji, że rodzice czasem na zbyt dużo pozwalają. Każdy rozumie czas, kiedy młodzież potrzebuje się wyszaleć, iść na dyskotekę. Jednakże trzeba brać pod uwagę zachowanie. Matka bohaterki wspierała córkę w trudnych chwilach, jednak z czasem po prostu się jej to "znudziło". Niech każdy z nas się zastanowi. Ile można przechodzić to samo? Wylewać łzy bezskutecznie? 


     Wiele osób bardzo dobrze wspomina nastoletnie lata, kiedy sięgało się po tę książkę. Mnie osobiście średnio się spodobała. Wszystko było monotonne, chociaż jestem świadoma tego, że została napisana na faktach. Męczące były powtarzające się sytuacje. Kolejne odtrucia, chwile na dworcu, narkotyki i omdlenia. Z każdą chwilą czytelnik coraz bardziej wątpił w powrót do normalności bohaterki. 

     My, dzieci z dworca Zoo, to kolejna pozycja z fotografiami. Umieszczone w połowie książki, z opisami sytuacji, zdjęciami przyjaciół Christiane. Wielokrotnie stawali się oni młodocianymi ofiarami narkotyków. 

Książka zawiera puentę, którą da się dość mocno odczuć. (Jeżeli nie czytałeś danej pozycji, omiń spojler - pogrubioną czcionkę)
________ 

Ale najbardziej bezbłędna jest nasza kopalnia wapienia. (...) Jedyną drogę prowadzącą na dno kopalni chcielibyśmy wysadzić w powietrze. Bo i tak nie mielibyśmy ochoty wrócić kiedykolwiek na górę.


Tak, cytat z ostatniej strony nawiązuje bardzo dobrze do sytuacji Christiane przez całą książkę. Wyszła z nałogu, jednak ciągłe ciągnięcie jej do środków psychotropowych stawało się przytłaczające. Wszyscy ludzie wokół zaczęli przypominać narkomanów, których tak bardzo pragnęła uniknąć. Dno kopalni oznacza nowe życie, które sobie ułożyła. Wraz z przyjaciółmi chciała założyć ogród, wybudować domy, hodować zwierzęta. Nie chcieliby wyjść na górę, gdzie czekałyby ich ciągłe rozczarowania, narkotyki, manowce. Chcieliby odciąć się od wszelkiego zła. 

________

     Prócz niedogodnej czcionki, ciągłości tekstu i monotonii, książka jest bardzo wartościowa. Niesie za sobą mnóstwo spraw, które mogą spotkać każdego człowieka.

Wydawnictwo: Iskry
 





 

piątek, 9 września 2016

"Uniwersum Metro 2033. Korzenie niebios"

Tytuł: Korzenie niebios
Seria: Uniwersum Metro 2033
Autor: Tullio Avoledo
Liczba stron: 573 (608 z ilustracjami na końcu)

Ta planeta nie widziała tęczy od dwudziestu lat. (...) Ale ten dzień nadejdzie. 


     Pierwsza książka z serii, która nie została napisana przez Rosjanina! Tullio Avoledo - autor Korzeni niebios. Akcji toczącej w pogrążonej w nuklearnej zimie Italii. Wenecja, niegdyś symbol wiary w krzyż, teraz gniazdo nietoperzy i innych stworzeń (...)

     John Daniels, jeden z nielicznych ocalałych katolickich księży, wyrusza do Nowego Watykanu wraz z Gwardią Szwajcarską. Przemierzają skutą lodem Italię, by odszukać ostatniego członka kolegium kardynalskiego. Prócz ich misji widnieje też drugi cel - przeżyć na powierzchni w towarzystwie nuklearnego świata. Nawet idąc cienistą doliną śmierci, zła się nie ulęknę. 

   Droga pełna krwi. Bólu. Obłędu. Koszmaru. Zombie. Dziwnych głosów w głowie. Tak charakteryzuje się treść zawarta w Korzeniach niebios. A to wszystko w towarzystwie wody święconej i ojca Danielsa. 



     Kolejna pozycja Uniwersum Metro bez metra w roli głównej. Tak samo jak u Diakowa, przeważała powierzchnia. Na szczęście, na okładce znajduje się mapa Włoch, a nie odnóża metra. Brakowało mi tylko pomniejszych miast, w których zatrzymywali się bohaterowie. 

      Charakterystyczną cechą tej książki jest to, że narrator to ksiądz. Osoba świecka. Osoba mająca swoje zasady, które niekoniecznie potrafią przetrwać w owych, postapokaliptycznych czasach. Tak, czas i warunki dają dużo do zrozumienia i nawet ksiądz potrafi zwątpić w swoje wierzenia. 


     Książka nie jest zła, pomimo wielu złych opinii, które słyszałam. Jedyną dość dziwną rzeczą są zdarzenia, które okazują się w pewien sposób snem/motywem baśniowym. Czasem po prostu trudno było rozróżnić od tego rzeczywistość opisywaną wcześniej. Wiele paranormalnych wydarzeń. Chwilowo zbyt dużo. 

   Wielkim plusem Korzeni niebios są ilustracje autorstwa Aleksandra Kulikowa. Zostałam pozytywnie zaskoczona! Zajmują one około trzydziestu stron, więc jest co oglądać. 

     Książkę polecam każdemu fanowi postapokalipsy i polityki! A resztę osób zachęcam do zapoznania się z takową lekturą. 

Wydawnictwo: Insignis