środa, 12 lipca 2017

"Alvethor. Pandemia"

Tytuł: Alvethor. Pandemia
Autor: Magdalena Kałużyńska
Liczba stron: 290
Data wydania: 28 marca 2017



"Chaos, wszyscy zginą, białe miejsce zgaśnie."


Alvethor stop. Białe miejsce - teren (nie)życia. Chaos otaczający ludzi. Krzyk, pisk, przerażenie, śmierć i czarne dziury w ścianie, podłodze, suficie... Wszystkich ogarnia niepokój. Nikt nie może przeżyć, a białe miejsce zniknie. Ale czy na pewno?




     Świata bronią tylko wojownicy - armia stworzona i zaprogramowana przez tajemnicze głosy. Na Ziemi zaczyna panować chaos, nadchodzi pandemia. Ludzie znikają w tajemniczych okolicznościach, pozostawiając po sobie czarną, śmierdzącą maź. Popełniają samobójstwa - nie chcą dłużej żyć wśród rozgardiaszu i niepewności. Boją się pochodzić do ścian. W kostnicach zaczyna brakować miejsca, a pochówki odbywają się masowo, o ile w ogóle zakopuje się wielkie dziury w ziemi. A zaczęło się od dziwnego samobójstwa w lofcie.. 

Źródło
     Powraca Magdalena Kałużyńska - mistrzyni horroru. Nie jestem fanką książek spod pióra naszych rodaków, ale w tym wypadku wspierajmy to co Polskie, jeśli jest to dobre! Możecie wtedy liczyć na dobre miejsce w Niebie, Piekle, Valhalli czy w co tam wierzycie. Na Ziemi walka trwa, rekruci walczą, a autorka zgrabnie polewa krwią kolejne strony książki. To jest to, nie spodziewałam się aż tak wielu wrażeń po kontynuacji Alvethora. (Przed nami jeszcze dwie części). Ale do rzeczy.

     Świat opływa czarną mazią, zaczynają ginąć bogu ducha winni ludzie. Pandemia. Nadchodzą kolejni rekruci, generałowie i... wnikają głęboko w nasz mózg, aby nim zawładnąć i przygotować do walki z potworami. W tej części bardzo dużo dzieje się w głowie bohaterów (w naszej też, ale to logiczne). Bardzo spodobała mi się ta fabuła, kiedy tajemnicze głosy zaczynały "rządzić" ludźmi. Sądzę, że dostanie się wgłąb umysłu było znajomitym pomysłem i odskocznią od innych książek, które pokazują tylko widoczne fakty. 

     Pandemia - ludzie się zabijają, a w kostnicach zaczyna brakować miejsc. Dodaje to, że tak to nazwę, uroku. To jest to, czego brakuje w większości krwawych powieści - trupów ścielących się na ulicach, z którymi nie ma co zrobić. No bo jak to? Magicznie znikają z trawnika? Rozkładają się w ciągu 24h? A tutaj nawet odnajdziemy tajemnicze zombie, które nawiedzą jednego z bohaterów. Akcja w Alvethorze w ogóle nie zwalnia! Cały czas coś się dzieje, ktoś ginie, ktoś rąbie ciała. 

Źródło
     Nie brakuje również masakry piłą mechaniczną, postrzałów, siekier i ostrych narzędzi. Co ta kobieta ma w głowie! Aż tylu wrażeń chyba żadnej czytelnik się nie spodziewał. Ostrzegam, że podczas nocnego czytania można dostać ataków paniki i dziwnych myśli krążących po głowie. Uważajcie, to ostro... ryje banie. Autorka nie spada z formy, nie osiada na laurach, a wręcz jeszcze lepiej pisze. Czego więcej można oczekiwać?

     Nocne czytanie w towarzystwie Pandemii? Tak, uważałabym na to połączenie. Książka, jak i wcześniejsza część, jest na pewno warta uwagi. Nie śmiem ostrzec, że jest to pozycja dla bardziej "odpornych" czytelników. Wpierajmy to co spod pióra rodaków, aczkolwiek Magdalena Kałużyńska ma talent!
Sufit jest materią uciekającego czasu, błyszczącą na tych ścianach strumieniami kwasu... 

Za kolejną historię ociekającą krwią dziękuję: Wydawnictwo Oficynka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz