środa, 1 czerwca 2016

Gościnna recenzja : "Świt Jedi: W nicość "


 Mam dla Was gościnną recenzję, którą napisał mój znajomy - Michał. Chciał on się zmierzyć z czymś nowym i podzielić się z innymi swoimi przemyśleniami o książce.


Tytuł : "Świt Jedi: W nicość "
Autor: Tim Lebbon
Liczba stron : 304

„Moc jest wszystkim, a bez niej jesteśmy niczym.”


To pierwsza książka z uniwersum Star Wars i za przyzwoleniem właścicielki strony, dostałem pozwolenie na krótka recenzję. Książka umiejscowiona jest w czasach 25.000 lat Przed Erą Republiki.

Na planecie Tython został powołany specjalny zakon, który walczył o utrzymanie równowagi w uniwersum. Powieść oparta jest na wątku z rodzeństwem. Siostra Lanoree została wysłana na misję, aby zapobiec działaniu bratu Dala który utracił równowagę i zaczyna siać chaos na swej drodze. Na przestrzeni 25 tys. lat, zmiany są drobne lecz na tak rozległy okres czasu spodziewałem się większych różnic. Nie mamy zakonu Jedi tylko Je’daii, także Je’daii używają zarówno Jasnej jak i Ciemnej Mocy. Nie ma podziału na Jasność i Ciemność, tylko problemy z utrzymaniem równowagi. Także podróże międzyplanetarne są długie i męczące w porównaniu z czasami z Ery Republiki. Świat książki został zamknięty w jednym układzie. Bardzo ciekawym aspektem jest właśnie to że Je’daii nie wybrało jednej z mocy, tylko stara się zachować równowagę wobec obydwóch. Aspekt alchemii jest intrygujący, jednakże ten aspekt mógł został bardziej rozbudowany. Także historia tworzenia się zakonu Je’daii nie została wyjaśniona i to mnie negatywnie zaskoczyło.


Moją uwagę przykuła relacja pomiędzy Lanoree a Tre. Tre początkowo ukrywa przed Lanoree swoją przeszłość, jednak przez dalsze ich wspólne przygody oboje staja się do siebie przyjaźni, a Tre zdradza swoją zbrodniczą przeszłość. O ile fabuła jest budowana stopniowo, to brakowało mi spektakularnego zakończenia które było jak dla mnie za krótkie i nie wyjaśniało wszystkiego. Z fabuły mogę zdradzić tyle, że Dale był członkiem zakonu „Patrzącymi w Gwiazdy” i dążył do podróży poza granice układu, w tak zwane „Gwiazdy”. 


Książkę czyta się przyjemnie dlatego, że główny wątek dotyczy rodzeństwa, który dodaje dramatyzmu. Zawiodłem się trochę na autorze, że nie wykorzystał pełnego potencjału, jakie dawało mu umiejscowienie książki w tak odległych czasach Przed Erą Republiki. Polecam tą książkę każdemu kto szuka niedługiej, przyjemnie czytającej się powieści science-fiction, a także osobom które lubią uniwersum Star Wars, nie tylko tego filmowego.
Ocena Osobista 6,5/10


Wydawnictwo: Amber

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz